Liturgia Dnia

 
Odsłon artykułów:
2166432

Znaleźć życie w krzyżu

Pokój i miecz. Dwie przeciwności. W ustach Chrystusa brzmią jak zgrzyt. Ewangelia miłości, a teraz słowa o poróżnieniu i nieprzyjaźni, nawet wśród najbliższych (por. Mt 10,34-36). Jednak są to tylko pozory jakiejś dysharmonii. Jezus – ogłoszony jako książę pokoju – przychodzi już jako sędzia. Stąd owo porównanie do ostrego miecza, który tnie i rozdziela (por. Mt 10,34).

Czy rzeczywiście linia podziału ma przechodzić między synem i ojcem, córką i matką, synową i teściową, między domownikami (por. Mt 10,35)? Nie, ona może tak przechodzić, ale nie musi. Ta linia wyznacza granicę między dobrem a złem. Dobro bowiem nie może zgodnie istnieć ze złem. Taka wspólnota jest tylko pozorna i to tylko namiastka pokoju. To jakby bomba o spóźnionym zapłonie. Taki pseudopokój nie jest akceptowany przez Jezusa, więc i Jego naśladowcy nie mogą się owym pseudopokojem zadowalać. W tym kontekście łatwiej zrozumieć ów dysonans dotyczący pokoju i miecza.

Doświadczenie życiowe jasno pokazuje, w jak wielu naszych rodzinach i w innych grupach społecznych przechodzą linie podziału między dobrem i złem, wiarą i niewiarą, życiem według zasad moralnych i ich odrzuceniem. W takich realiach na pewno trudno o jakąś wewnętrzną harmonię. Tu potrzeba Jezusowego miecza, by wszystko mogło nabrać kolorytu prawdy, a nie tylko afirmacji i akceptacji zła dla odrobiny tak zwanego świętego spokoju.

Zawsze musi być dobrze ustawiona hierarchia wartości. Na jej szczycie koniecznie musi się znaleźć miłość Boga, a na nieco niższych szczeblach miłość poszczególnych ludzi, także gdy chodzi o rodziców i dzieci. Nawet więzy krwi nie mogą przesłonić Boga (por. Mt 10,37). Czasami stać nas na wielorakie zabiegi, by swoje życie uczynić znośniejszym, przyjemniejszym, łatwiejszym. Nie tak jednak winna wieść nasza ludzka, tym bardziej Jezusowego ucznia, droga. Zmierzyć się z przeciwnościami, odkryć wartość trudu, wyrzeczenia czy ascezy to odkryć wartość krzyża, który rodzi życie. Niezwykle istotne jest to, że człowiek decyduje o kierunkach swego życiowego powołania. Trzeba bowiem wziąć krzyż i pójść za Chrystusem, życie stracić, by w konsekwencji je odzyskać (por. Mt 10,38-39).

Jeśli dusza chce dzielić życie Chrystusa, musi wraz z Nim przejść śmierć krzyżową: wydać się na ukrzyżowanie w cierpieniu i śmierci, tak jak je Bóg ześle czy dopuści (św. Edyta Stein).

Ks. Andrzej Szopiński