Liturgia Dnia

 
Odsłon artykułów:
2172734

Dzisiejszego dnia świat opłynęła wiadomość, że papież Franciszek zaakceptował cud potrzebny do ogłoszenia świętym bł. Jana Pawła II. Pewnie część ludzi pomyślała „ co w tym niezwykłego, przecież to była tylko kwestia czasu?” Ano coś niezwykłego w tym jest, przynajmniej dla mnie. Nie co dzień okazuje się, że mój przyjaciel będzie świętym.
Moja przyjaźń z Janem Pawłem II, rozpoczęła się 2 kwietnia 2005 roku.

(powiecie - głupi. Ja powiem „wierzę w świętych obcowanie”) Byłem w 6 klasie. Grałem w miejscowym klubie piłkarskim. Takie małe piłkarzyki to największe cwaniaki, wiem z doświadczenia. Byliśmy na zawodach na Litwie. Dochodziły na słuchy o złym stanie zdrowia papieża. Ale byliśmy dziećmi, byliśmy na zawodach więc kto by się przejmował papieżem. W momencie gdy wszedłem do domu, Jan Paweł II odszedł do Domu Ojca. Gdy usłyszałem te słowa, gdy zobaczyłem łzy mamy dokonało się moje nawrócenie. Nawrócenie u chłopaka z 6 klasy? Właśnie tak. Gdybym tamtego dnia nie poczuł naiwnego dziecięcego wyrzutu sumienia (bo przecież ja się nawet nie pomodliłem za jego zdrowie) to teraz zamiast pisać ten tekst siedziałbym na melanżu i palił jointa. W momencie gdy zgasło światło w papieskich apartamentach, zapaliło się światełko w moim sercu. Światełko, które pokazało, że są inne lepsze wzory do naśladowania. Że jest ktoś taki jak Chrystus. Jan Paweł II przez całe swoje życie wskazywał na Chrystusa. Pokazywał, że to Chrystus jest głową Kościoła, nie on - papież. Jednak aby to zrozumieć musiałem zobaczyć śmierć Jana Pawła.
To właśnie tej nocy - 2 kwietnia 2005 roku, zaczęła się moja przygoda z Kościołem. Gdyby nie Kościół nie poznałbym bliżej żadnego z moich znajomych, nie poznałbym mojej dziewczyny. Dwa miesiące później po raz pierwszy wyjechałem na oazę wakacyjną. Zobaczyłem, że Kościół to miejsce nie tylko dla starszych babć. Zrozumiałem, że też mam swoje miejsce w Kościele. 4 lata później mogłem stanąć „twarzą w twarz” z człowiekiem, który stał się moim przyjacielem. Którego prosiłem o wstawiennictwo w każdym trudnym momencie. Byłem w delegacji swojej diecezji po Krzyż ŚDM, który miał przyjechać do Polski. Gdy zeszliśmy do grot watykańskich. Specjalnie dla nas zatrzymano ruch. Mogliśmy klęknąć odmówić 10 różańca. Mogłem być z moim przyjacielem. Nie mogłem powstrzymać łez. Wiedziałem, że Jan Paweł II "maczał palce" w tym, że mogliśmy się zatrzymać nad jego grobem. Do dziś pamiętam każdy szczegół i każdą myśl.
Dziś jestem studentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Każdego dnia w drodze na uczelnie uśmiecham się do swojego przyjaciela. Dziękuje mu za to, że pokazał mi Chrystusa, że pokazał mi Kościół. Dziękuje mu za to, że dzięki niemu poznałem tylu wartościowych ludzi. Za to, że poznałem moją dziewczynę. Każdego dnia w drodze na uczelnie proszę mojego przyjaciela o wsparcie. Przyjaciela, który już nie długo będzie ogłoszony świętym.