Liturgia Dnia

 
Odsłon artykułów:
2166074

Niewłaściwa miłość dóbr

Na drodze do pełnego zjednoczenia człowieka z Chrystusem może pojawić się wiele przeszkód. Jedną z nich może być brak cnoty ubóstwa, który przejawia się chciwością, złym gospodarowaniem nagromadzonych dóbr, przywiązanie do bogactw tego świata (por. Łk 12,15). Naukę na ten temat osnuł wokół prośby kogoś z tłumu o interwencję u jego brata, by ten zechciał podzielić się spadkiem (por. Łk 12,13). Skąd pomysł, aby Jezusa uczynić sędzią czy rozjemcą w sprawach rodzinnych, tym bardziej spadkowych? Prawo sukcesji w Izraelu było dobrze skonkretyzowane, jednak w sprawach wątpliwych zwracano się do rabinów, by ci, jako arbitrzy, byli rzecznikami sprawiedliwości. Być może człowiek zwracający się do Chrystusa czuł się pokrzywdzony, a Jego osobę traktował za biegłego znawcę prawa, jeśli nie nawet ustawodawcę.

Odpowiedź nie należała do najmilszych. Nie dość, że Jezus nie chciał się zaangażować czynnie w interwencję na rzecz pokrzywdzonego, to jeszcze udziela mu lekkiej nagany, wyjaśniając, iż wartości ludzkiego życia bezwzględnie nie wolno mierzyć ilością posiadanego majątku (por. Łk 12,15).

Niewielka przypowieść o zamożnym człowieku, któremu obrodziło pole i który chciał wybudować nowe spichlerze dla swoich zbiorów (por. Łk 12,16-20), stała się kanwą dla Chrystusowej nauki o dobrym wykorzystaniu dóbr materialnych (por. Łk 12,20-21).

Szaleństwo posiadania może przerodzić się w przekleństwo życiowej przegranej. Horyzont człowieka nie może kończyć się tutaj na ziemi. Człowiek, szczególnie człowiek wiary, patrzy daleko poza ziemskie granice. Patrzy w wieczność. I przez pryzmat szczęśliwości wiecznej trzeba spoglądać na dobra tego świata. Można je posiadać, ale trzeba mieć równocześnie świadomość, że jesteśmy tylko ich depozytariuszami. Dobre wykorzystanie „mamony” nie przekreśli nas dla nieba. Lecz chciwość i złe wykorzystanie wartości materialnych może okazać się życiową (chodzi, oczywiście, o życie wieczne) klęską.

Miał rację starotestamentalny mędrzec, Kohelet, wołając: „Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego trudu i pracy ducha swego, w której mozoli się pod słońcem?” (Koh 2,22). We wszelkich swoich troskach musi człowiek patrzeć dalekosiężnie i być długomyślnym. Ponad doczesnością wieczność dojrzeć należy.

Prawdziwym nieszczęściem człowieka – a nawet całego społeczeństwa – jest to namiętne i egoistyczne dążenie do dobrobytu: chęć usunięcia wszystkich przeciwności (św. Josemaría Escrivá).

Ks. Andrzej Szopiński