Liturgia Dnia

 
Odsłon artykułów:
2143031

    Prawda o krzyżu, który trzeba brać na swoje ramiona i w ten sposób naśladować Chrystusa może po ludzku przerażać (por. Mt 16,24). Jednak nie jest to bezwarunkowy nakaz. Postawiony jest warunek: „Jeśli kto chce pójść za Mną…” (Mt 16,24). Wybór jakkolwiek należy do człowieka. Jest to poniekąd zaproszenie do przenikania tajemnic samego Boga. Bóg zaprasza do realizacji naśladownictwa Chrystusa wszystkich, lecz nikomu nie odbiera wolności. Ów warunek: „jeśli” – to zaproszenie do przeżycia doczesności na wzór Jezusa.

    Językiem współczesnym oznaczałoby to, że Jezus staje się naszym „idolem”, ale oczywiście w najpiękniejszym tego słowa znaczeniu.
    Pójść za Chrystusem to wybrać krzyż. Jest to pewnik. Tu nie żadnych wątpliwości. To jest krzyż wyborów, krzyż zerwania niekiedy z jakimś środowiskiem, krzyż obowiązków, krzyż wypełniania osobistego powołania Krzyż odczytanego i realizowanego powołania, krzyż życiowych obowiązków, krzyż cierpienia i niepowodzeń. A wszystko to w kontekście realizowania woli Bożej. Tak stajemy się uczniami i naśladowcami Chrystusa. „Bo kto zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z  mego powodu, znajdzie je” (Mt 16,25). Zaprzeć się siebie? Czyli być w nienawiści do swojej osoby? Bynajmniej! Chodzi o coś zupełnie innego, o takie powierzenie się Bogu, zaufanie Jemu, że można jasno powiedzieć, iż to On jest przewodnikiem naszego życia. To nie przekreślenie swojej wolnej woli, ale zjednoczenie jej z zamysłem Boga w stosunku do konkretnej osoby. Bez krzyża nie jest się uczniem Chrystusa. Tu nic z masochizmu i myśli o krzyżu, jaki niósł Zbawca na Golgotę. Nie trzeba mieć na ramionach drewna krzyża, by być uczestnikiem Jezusowej drogi.
     Krzyż ma jeszcze jeden wymiar: zwycięstwa. Nie jest przegraną, a jednością z Chrystusem. Z krzyża płynie życie. Przez krzyż do zmartwychwstania, także z naszych ludzkich upadków i niedoskonałości. Stąd ten znak złączył się na zawsze z naszą chrześcijańską codziennością.
I nie można tego wszystkiego pojmować li tylko w kategoriach doczesnych, ma to jasne i konkretne przełożenie na wieczność. Wtedy dopiero się okaże, w jakie wartości zainwestowałem, gdy Syn Człowieczy nagrodzi nas na miarę naszego postępowania (por. Mt 16,27).
     „Nie w tym nasze zadanie życiowe, aby żyć beztrosko jak ptaki w konopiach, lecz w tym, aby Bogu służyć, wypełniać Jego świętą wolę i w ten sposób osiągnąć nasz cel ostateczny” (bł. Rupert Mayer).

ks. Andrzej Szopiński