Liturgia Dnia

 
Odsłon artykułów:
2166623

Chrześcijańskie oblicze rodziny

         Przypowieść o dwóch synach kieruje naszą myśl ku rodzinie, która jest podstawową komórką życia społecznego, i która tworzy „Kościół domowy”. Od jej kształtu zależy przyszłość każdej społeczności, także Kościoła. Rodzina to przestrzeń formowania się kolejnych pokoleń, tak od strony ludzkiej, jak i od strony życia wiary. Być może ojciec z przypowieści o dwóch synach przeżył i zawód, i wychowawczą porażkę. Zapewne zadawał sobie wiele pytań o błędy wychowawcze, o brak szacunku i posłuszeństwa ze strony synów, może nawet o swoją przyszłość – nazwijmy to bezpośrednio - starość.

         Dzisiaj bije się na alarm, bo słaba jest kondycja współczesnych rodzin, także tych chrześcijańskich, katolickich. Szuka się diagnozy, lekarstwa. Czy tym lekarstwem nie jest po prostu powrót do prawdziwie chrześcijańskiego oblicza domu rodzinnego.

         Najpierw trzeba zadbać o to, by ten dom był prawdziwym DOMEM, miejscem wręcz świętym, o które troszczą się wszyscy domownicy (domownik to ktoś swój, ktoś bardzo bliski w przeciwieństwie do mieszkańca, który raz jest, innym razem go nie ma, a dom traktuje, jak miejsce noclegu, hotel ). Trzeba pokochać ten dom. Pyta poetka, Maria Konopnicka: „Kochasz ty dom, rodzinny dom?”. I sama potem odpowiada:

„O, jeśli kochasz, jeśli chcesz

Żyć pod twym dachem, chleb jeść zbóż,

Sercem ojczystych progów strzeż

Serce w ojczystych ścianach złóż!...” (Maria Konopnicka, Pieśń o domu).

         Dom, choćby najbardziej skromny, nawet ubogi, ma w sobie zawsze wiele ciepła, jest przytulny. Tu znajdują zatrzymanie domownicy, ale nigdy też nie zabraknie miejsca dla odwiedzających gości, nawet tych przygodnych przechodniów. Prawdziwy dom przyciąga; tutaj chce się przychodzić. Rodzi się pytanie o nasze domy. Jakimi są? Jakże trudno stworzyć ten prawdziwy dom w wielkim bloku, w którym brak intymności, a mieszkańców strzegą elektroniczne zamki, zaś „judasz” w drzwiach ułatwia selekcję ewentualnych odwiedzających. Czy domem – tym prawdziwym – będzie willa strzeżona przez psa-ludojada (bliżej jej do fortecy niż do domu)?

         Kiedy więc dom będzie prawdziwym domem? Tylko wtedy, gdy oprócz ziemskich domowników nie zabraknie miejsca dla Boga, także jako domownika. Bóg nie może być w naszych domach gościem, On powinien być tutaj u siebie. Bóg w domu na pierwszym miejscu, to po prostu rodzinna modlitwa, wspólna wędrówka do świątyni, czas na dobrą rozmowę przy stole, wspólny posiłek. Bóg w domu to przyjaźń między domownikami, piękne międzyosobowe relacje. Tam matka i ojciec są rodzicami, a nie kumplami.

         Kochasz ty dom rodzinny? Teraz odpowiedz sam!

 

         „Z wychowaniem synów jest tak, jak z trzymaniem mokrego mydła w ręku: jeżeli je ściśniesz za mocno – wymknie się, jeżeli ściśniesz za słabo – wyśliźnie się. Aby pozostało w ręku, trzeba je ściskać z delikatną stanowczością” (E.H. Selezione).

Ks. Andrzej Szopiński