Czyn pobożny i czyn miłości

Do wielu spraw można się po prostu przyzwyczaić. Nie będą już wzbudzały emocji, zapału, nawet wyrzutów sumienia. Tak może być z czytaniem Biblii, które nie będzie przynosiło wniosków dla praktyki codziennego życia i będzie li tylko zwyczajną lekturą. Tak może być i niekiedy z modlitwą, która tylko zakończy się w jakimś pobożnościowym akcie, a ku apostolstwu prowadzić nie będzie. Pobożność i miłość, modlitwa i apostolstwo mogą się, niestety, mijać; powinny jednak przenikać się.

Czytanie Chrystusa w synagodze w Nazarecie i Jego komentarz początkowo nie wzbudzały emocji, jakiegoś sprzeciwu – słuchacze przyświadczali Mu (por. Łk 4,22). Dopiero argumentacja o Eliaszu i Syryjczyku Naamanie, którzy doznali szczególnej łaski od Boga, bo Mu zaufali, sprawiła, że słuchacze Jezusa zrozumieli aluzję, że nie wystarczy wysłuchać (por. Łk 4,24-28). Trzeba więcej: zaufać i żyć słowem Boga. To stało się jak wyrzut sumienia, co poskutkowało fizycznym atakiem na Chrystusa (por. Łk 4,29). Jak ja reaguję na moje wyrzuty sumienia? Zmiana życia czy atak na Jezusa i Jego Kościół, jako stróża depozytu wiary i moralności?

I jeszcze jeden problem Jezusowa katecheza udowadniała, że miłość Boga skierowana jest nie tylko ku Żydom, ale że Bóg swoim aktem miłości obejmuje wszystkich ludzi. To prawda: jest w człowieku pokusa kierowania swojej miłości ku najbliższym, podobnym nam. Niekiedy i miłość może być interesowna: kocham tych, którzy mnie kochają. Nie jest to jednak pełnia miłości, a raczej jakaś forma jej karykatury.

Prawdziwa pobożność winna zbliżać do człowieka; nawet tego bezimiennego, albowiem miłość nie jest „nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie” (1 Kor 13,8). Fakt, iż Bóg pragnie, by Jego miłość docierała za pośrednictwem wierzących do szerokich rzesz, każe przyjrzeć się naszemu praktykowaniu miłości. Tu nasza myśl winna wybiegać ku braciom chrześcijanom żyjącym w innych częściach świata, gdzie praktykowanie wiary jest związane jest ze sporymi utrudnieniami. Myśl miłości nie może również pomijać tych, którzy w Boga nie wierzą i pozostają poza Kościołem. I oni mają prawo nie tylko do naszej modlitwy (czyn pobożny), ale i do konkretnej miłości.

Miłość polega na dzieleniu się dobrami. Ten, kto kocha, daje i dzieli się z ukochaną osobą tym, co posiada, lub czymś, co może dać. W ten sposób jeden człowiek nieustannie daje drugiemu człowiekowi (św. Ignacy Loyola).

Ks. Andrzej Szopiński