Wsłuchiwać się w głos miłości

„To jest mój Syn, Wybrany, Jego słuchajcie” (Łk 9,35). Nie można wyobrazić sobie wyższego autorytetu, jak autorytet samego Boga Ojca, potwierdzającego posłannictwo mesjańskie Chrystusa.

Niekiedy ogarnia nas zazdrość wobec Apostołów. Oni byli świadkami tak wielu niecodziennych wydarzeń związanych z osobą Jezusa, jak to na Górze Tabor. Kiedy pomyśleć jeszcze o tych trzech wybrańcach: Piotrze, Jakubie i Janie (por. Łk 9,28b), tym większa nasza zazdrość.

Nie trzeba jedna tak nadzwyczajnych wydarzeń, by spotkać się z miłującym Bogiem i słyszeć Jego głos do nas skierowany. A jest to zawsze głos miłości.

Szukamy ciągle wzorców tych, którzy umieli się wsłuchiwać w głos miłującego Boga. Takim był Abram, na kartach Starego Testamentu, który usłyszał, że jego potomstwo będzie tak liczne, jak gwiazdy na niebie (por. Rdz 15,5). Takim był Mojżesz i wiele innych starotestamentalnych postaci. Takimi byli Apostołowie i rzesze otaczające Jezusa. Takimi byli święci. Takich osób i dzisiaj nie brakuje.

Kto wsłuchuje się w głos Bożej miłości, ten wie, że „Nasza ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować” (Flp 3,20-21).

Każdy w swoim życiu musi mieć osobistą Górę Tabor, na której w wewnętrznym spotkaniu z Bogiem poustawia sobie życiowe cele i priorytety. Apostołom na Górze Tabor było na tyle dobrze, że chcieli tam pozostać. Jednak wraz z Chrystusem wrócili do codzienności, choć zapewne owa codzienność była już inna.

Słów Boga nie słucha się dla samego słuchania. To nie może być sztuka dla sztuki. Słowa Bożej miłości są słowami życia. Wertując karty Pisma Świętego, szukamy nie tylko filologicznej interpretacji świętych tekstów, a przede wszystkim poszukujemy światła na mroki codziennego życia. Tak już jest, że Boża mądrość się nie starzeje. Wciąż jest żywa, aktualna i zawsze dopasowana do realiów życia człowieka.

Owszem, często próbujemy poradzić sobie sami z wyzwaniami obecnego czasu. Jest to złudne, bez Boga nie damy rady. Wsłuchujmy się więc uważnie w głos Bożej miłości.

Boskie słowo, przeznaczone do kształtowania naszych obyczajów, jest porównane do srebra – tak jak nie ma delikatniejszego dźwięku od srebrzystego, tak nic nie brzmi słodziej dla ucha jak słowo Boże(św. Albert Wielki).

Ks. Andrzej Szopiński